Welcome to Sri Lanka!

Nasza podróż zaczęła się miłą niespodzianką – zapomniałyśmy odprawić się on-line i nie starczyło dla nas miejsc w klasie ekonomicznej. Znalazły się za to w klasie business :). Cały lot do Dubaju byłyśmy podekscytowane niczym wiejskie dzieci w windzie, wszystko nas rozpraszało: świeże kwiaty, srebrne tace, prawdziwe sztućce i inne tego typu pokładowe luksusy, przez co pomimo super wygodnych foteli nie udało nam się zasnąć. Lot z Dubaju nie był już tak komfortowy, tym bardziej, że przez naszą późną odprawę w Warszawie każda z nas dostała miejsce w innym końcu samolotu i musiałyśmy wymienić się ze współpasażerami, którzy nie do końca byli zadowoleni, ale udało się. Po 3,5 godzinach, o 8 rano wylądowałyśmy w Colombo – nieoficjalnej stolicy Sri Lanki.

Przy pomocy miłego kierowcy tuk-tuka, który zgodził się nas zawieźć na dworzec autobusowy za 100 rupii (cena wyjściowa 1500!) szybko udało nam się złapać autobus do Kandy. Nie miałyśmy pewności czy autobus da radę chociaż ruszyć, bo na nasze oko miał jakieś 40 lat i właściwie były to chyba trzy różne autobusy zespawane ze sobą. Jednak już po chwili wypchany po brzegi, ze wszystkimi oknami i drzwiami otwartymi na ościerz i ponad pięćdziesiątką pasażerów na pokładzie mknął z zawrotną prędkością w kierunku naszego celu. Drogi są wąskie i w nie najlepszym stanie, dlatego podróż trwała około 3,5h, pomimo że to tylko 120km. Poza tym autobusy zatrzymują się na żądanie w każdym dowolnym miejscu i stopniowo upycha się pasażerów, którzy stoją nawet większą część drogi. Nie możemy jednak narzekać – mamy miejsca siedzące, poza tym transport publiczny na Sri Lance jest bardzo tani – dwa bilety kosztowały nas niecałe 2$. Styl jazdy przyprawia o zawał, więc lepiej czytać książkę albo zapoznawać współpasażerów niż interesować się tym co wyrabia kierowca.

Po południu dotarłyśmy do Kandy, miasteczka, które znane jest ze świątyni, w której przechowywany jest ząb Buddy. Podobno jak najbardziej autentyczny. Te niebywałe skarby obejrzymy jednak jutro. Dziś zostawiamy bagaże w hotelu Lake View i idziemy trochę pokręcić się po mieście. W tym samym budynku, w którym jest nasz hotel, jest też szkoła dla najmłodszych dzieci, często więc mamy okazję podziwiać śpiewające i tańczące grupy 4-5 latków.
Hotele, świątynie i inne ważne miejsca zlokalizowane są nad ogromnym jeziorem znajdującym się w samym centrum miasta. Nad wszystkim góruje wielki biały posąg Buddy zbudowany na najbliższym wzgórzu. Pomimo to, że wszystko tworzy ładną i ciekawą całość, nie ma tu zbyt wielu turystów.

Postanawiamy zmienić plany i zostać w Kandy o jeden dzień dłużej. Po pierwsze dlatego, że po południu rozpętała się burza, która pokrzyżowała nam skutecznie plany, po drugie dlatego, że postanowiłyśmy zrezygnować z odwiedzin w Pinnawali, gdzie znajduje się sierociniec dla słoni. Zrezygnowałyśmy po rozmowie z właścicielką naszego hotelu. Powiedziała nam, że turyści są prawie zawsze zachwyceni Pinnawalą, ale sami Lankijczycy mają duże zastrzeżenia co do rzeczywistej funkcji ośrodka, który podobno nie ma już wiele wspólnego ze ” schroniskiem” , ale za to wiele z cyrkiem organizowanym dla turystów, gdzie zwierzęta są traktowane po prostu źle. Postanowiłyśmy więc nie zasilać finansowo takiego procederu i odpuścić wizyte w Pinnawali, za to obejrzeć słonie w ich naturalnym środowisku – parku Uda Wallawe. Do tego czasu mamy więc w planach Kandy i Ellę – malutkie miasteczko położone wśród pól herbacianych.

4 odpowiedzi do “Welcome to Sri Lanka!”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *